Postaw mi kawę na buycoffee.to

Informacje
Części: 23
Wymiary: 19x10x6cm

Firmy Airfix chyba nikomu nie trzeba przedstawiać w modelarskim świecie. Jest to już wiekowy producent modeli, który poruszył modelarski świat już nie raz swoimi produktami. Przez te wszystkie lata wiele zrobił dla swoich klientów. Co więcej, mimo całkiem dużej konkurencji i rosnących wymagań klienteli, firma ta ciągle wydaje nowe pozycje lub wznawia wydane dawno temu modele. Ale dlaczego o Airfixie wspominam na łamach tej strony? Mianowicie dlatego, że nie tak dawno wspominałem o tym, że Airfix planuje wznowić jeden model z filmu Sci-fi. Angel Interceptor bo o nim tu mowa nie tak dawno został ponownie wypuszczony na rynek, co więcej jest on już u mnie gotowy do recenzji. By dowiedzieć się , czy model jest wart nabycia, przeczytajcie poniższą recenzję.

Odrobinka historii
Angel Interceptor to jednomiejscowy myśliwiec najnowszej generacji, który można było zobaczyć w serialu pt. Captain Scarlet. Wchodził on w skład głównych sił powietrznych organizacji noszącej nazwę Spectrum walczącej z całym złem panoszącym się na Ziemi. Dla smaczku dodam, że myśliwce te pilotowały jedynie kobiety o jakże dźwięcznych imionach: Melody, Symphony, Harmony, Rhapsody, oraz Destiny.
Sam serial nie powstałby bez pomocy człowieka takiego jak Gerry Anderson. Tak tak, dokładnie. To ten sam, który jest odpowiedzialny za stworzenie pojazdów kosmicznych do uznawanego już przez niektórych serialu Kosmos 1999. Wspominałem o nim w recenzji Orła 1. To dzięki niemu Angel Interceptor uzyskał tak niekonwencjonalny kształt jaki możemy podziwiać po dziś dzień. Mimo iż serial Capitain Scarlet polegał na animacji lalek, to na czasy w jakich był on wyświetlany (1967-1968) wywoływał niemałe emocje. W 2005 bowiem, serial powrócił na ekrany telewizorów, ale nie jako animacja poklatkowa kukiełek, ale jako w pełnym słowa znaczeniu produkcja z efektami CGI. Muszę powiedzieć, że patrząc na nowa wersja serialu z perspektywy czasu, wyszedł całkiem nieźle.

Coś o modelu
Na początek muszę dodać, że jest to kolejna reedycja Angela, którego początki, jak wyczytałem w sieci, sięgają roku 1968. Tak więc trzeba powiedzieć, że jest to już model z całkiem niezłym stażem na rynku. Prawdę powiedziawszy ciężko byłoby znaleźć inne modele z takim dorobkiem lat, które zostają ponownie wypuszczone na rynek. Sam model natomiast dorobił się nie tylko wersji klejonej, ale również przerobionej na wersję Snap oraz całkowicie pomalowaną. To co dostajemy w pudełku, na szczęście nie jest jednak gotowcem wymagającym od nas jedynie poskładania i odstawienia na półkę. To plus zestawu. Niestety moim zdaniem jest to jednak składak, a złożenie 23 elementów, bo tyle dostajemy w pudełku, nie zajęło mi więcej jak 5 min z zegarkiem w ręku.

Kilka słów o detalach
O detalach modelu nie można rozwodzić się w więcej niż kilku słowach. Model co prawda ma miły, szary plastik, jednakże właściwie na tym kończy się cała przyjemność w budowie modelu. Reszta to już tylko ciężka praca. wypraski posiadają bardzo dużo nadlewek i pełno na nich niedoróbek. Same formy posiadają jedynie wypukłe, cieniuśkie linie podziału blach. Składane części przypominają mi pierwsze formy polskiej firmy Plastyk, gdzie elementy po złożeniu posiadały całkiem pokaźnych rozmiarów szpary. Będzie ciężko wybrnąć z tej sytuacji by uzyskać jako tako dobry efekt.
Do modelu dołączony jest kokpit oraz pilot. Co jak co pilot jest całkiem dobrze zrobiony, ale może jest to zasługa tego, że wygląda on jak wzięty prosto jakiegoś innego zestawu ze Spitfire. Kokpit niestety prezentuje się znacznie gorzej i z wersją z filmu ma bardzo mało wspólnego. Nie, wróć. To nie jest kokpit futurystycznego myśliwca. To raczej są 2 płaskie kawałki plastiku. Chyba jedna z tych obowiązkowych części, która pierwsza się pcha do spalenia na stosie. Trzeba będzie poszukać w starych modelach myśliwców . Cokolwiek bym nie znalazł i tak będzie lepsze niż…nic. Owiewka kabiny chyba najlepiej wypada niż wspomniane wcześniej części, chociaż i tak nie unikniemy delikatnego spiłowania tu czy tam.
Ogólnie zabawna sprawa z całym zestawem. Airfix podaje informację, że model jest w skali 1:72. Nic bardziej mylnego. Ktoś w sieci wyliczył, że porównując go do modelu studyjnego używanego w filmie, skala Interceptora waha się miedzy 1:100 a 1:87…ze wskazaniem na tę drugą. Model w skali 1:72 powinien być nieco większy. Co prawda przy wymiarach 19x10x6cm model nie jest bardzo mały, ale jestem pewien, że gdyby był większy, robiłby znacznie lepsze wrażenie.
Teraz czas na rarytas z całego zestawu…naklejki. Muszę powiedzieć, że chyba z całości, za wyjątkiem instrukcji, to właśnie naklejki dostały nowe życie. Na arkusiku dostajemy całkiem sporo elementów do naklejenia na model. Wśród tych wszystkich wyróżnia się wielka litera A, która z pewnością znajdzie się na brzuchu maszyny. Ot taki miły akcent na zbliżający się wielkimi krokami koniec recenzji…Tym samym czas na

Werdykt
Przy osądzie oczywiście liczę się z tym, że jest to model z zeszłego wieku. Wiadomo inna technologia, inne tworzywa inne wymagania. Jednak szkoda, że Airfix nie przyłożył się bardziej do modelu i nie poprawił form a odgrzał jedynie stary kotlet. Model posiada tak wiele niedoróbek, że wypuszczenie na rynek produktu z nowymi kalkomaniami, instrukcją i pudełkiem kładzie jedynie cień braku szacunku do kupujących na producencie. Szkoda, bo myśliwiec z serialu ma niecodzienny wygląd, a jego potencjał mógłby być jeszcze bardziej wyciągnięty. Jako alternatywa, niestety chyba gorsza od Airfixa, może być wersja tego modelu w wykonaniu firmy Imai (Aoshima). Model ten jest w Sali 1:96 i również woła do lepsze dopracowanie.
Teraz na koniec jak wypada Airfix cenowo? Wpierw myślałem, że model po sprowadzeniu z Anglii będzie mnie kosztował z 70 PLN wraz z przesyłką. Na taką kwotę byłem nastawiony…Na szczęście poczekałem trochę i w krajowych sklepach modelarskich pokazał się na półkach…a jeszcze później na allegro. Tak więc sam model kosztował mnie ok 22PLN. Wystarczająco tanio jak i drogo jak na tej jakości model.
Czy kupić? Jeśli łezka w oku Wam się kręci na samo wspomnienie o tym pojeździe to nie ma nad czym się zastanawiać. Warto mieć ten model chociaż dla samego faktu, że może jest to ostatnie (oby) wznowienie tego modelu w takiej formie sprzed lat. Z pewnością zapewni on Wam zajęcie na dłuuugie zimowe wieczory.

Podoba Ci się ten artykuł? Dołącz do nas na Facebooku

Możliwość komentowania została wyłączona.