Postaw mi kawę na buycoffee.to

Informacje
Części: 33
Wymiary: 10x22x25 cm

Trochę wstępu.
Boba Fett. Najlepszy łowca nagród w galaktyce. Najlepszy nie tylko dlatego, że potrafił wytropić swoja ofiarę nawet w paszczy Sarlacca, ale dlatego też, że miał niebywałe szczęście podczas swoich misji. Ale czy tylko dlatego? Oczywiście, że nie. Czym byłby Łowca nagród bez środka transportu? Zapewne nikim, a co najwyżej farmerem na jakiejś zapadłej planecie. Również nasz Boba Fett bez swojego statku Slave 1 niewiele by zdziałał. Zmodyfikowany patrolowiec policyjny klasy Firespray. Silnie uzbrojony jak i wyposażony w najnowocześniejsze zdobycze techniki, nafaszerowany elektroniką oraz wszelkiego rodzaju sensorami pomagającymi Łowcy w wyśledzeniu oraz schwytaniu swojej ofiary. Jeden ze statków o najbardziej charakterystycznym wyglądzie w Gwiezdnej sadze tak można powiedzieć o naszym dzisiejszym bohaterze.

Trochę o modelu.
Slave 1, do tej pory jako model plastikowy czy to do składania lub sklejania, był wydawany już kilkakrotnie. Pierwszą firmą, która postanowiła wydać ten statek w wersji plastikowej, był AMT/Ertl. Wtedy jeszcze MPC/Ertl. Było to w czasach, kiedy nie stawiało się tak bardzo na jakość i odwzorowanie detali swoich produktów. Niemniej jednak wtedy to nawet takie modele potrafiły cieszyć oko nawet przy rażących niedoskonałościach form. Inną firmą był Fine Molds. Ten japoński lider wśród producentów modeli dostarczył nam naprawdę niezłej dawki jakości jeśli chodzi o odwzorowanie detali modelu Slave 1. Model został idealnie stworzony zachowując jednocześnie skalę wszystkich dotychczasowych modeli z tej firmy czyli 1:72. Smaczku dodaje fakt, że został on wydany tak w wersji Boby Fetta jak i z czasów gdy właścicielem był Jango. Powiecie, że firma poszła na łatwiznę wypuszczając jeden model w dwóch wersjach malowania? Otóż nie. Każda z tych wersji różni się nie tyko malowaniem, ale także szeregiem różnych detali w konstrukcji. Do zapoznania się z modelami tak Ertla jak i Fine Molds zapraszam do działu „Wasze modele” jak i na forum gdzie koledzy wykonywali właśnie te wersje Slave’a.
Kolejną firmą, która pokusiła się o wydanie statku w wersji Boby Fetta jest niemiecka firma Revell, z modelami której mieliście już okazję spotkać się na łamach serwisu. Również tym razem opisywany model jest z serii Easy Kits, czyli coś na kształt zabawki przeznaczonej dla młodszych pociech, którą można złożyć bez potrzeby posiadania kleju. Ale ale, czy aby na pewno w tym przypadku można powiedzieć to samo? Otóż nie. Slave 1 był ostatnim modelem, którego brakowało mi do pełnego zestawu modeli Revella. Udało mi się go kupić za tanie pieniądze i za to dostałem model już złożony. Tym samym by wykonać zdjęcia poszczególnych części musiałem rozłożyć wcześniej cały pojazd. Po „sesji” zacząłem ponownie składać model. I tu niespodzianka. Model nie należy do tych łatwiejszych w składaniu. Jestem pewien, że siedmio latek będzie miał niemałe problemy w poskładaniu całego pojazdu w jedną całość. Problem na pewno napotka podczas mocowania wsporników stateczników z kadłubem. Tam musiałem się troszkę nakombinować by wszystko mi odpowiednio weszło, a i tak jestem zdziwiony, że to się wszystko razem trzyma. Tym samym niezbędna będzie pomoc dorosłych jeśli planujemy sprezentować ten model naszym pociechom lub bardziej niż młodszemu rodzeństwu.

Co my tu mamy.
Teraz postaram sie opisać nieco dokładniej ten model.
Jak inne modele z tej serii, jest on już wcześniej pomalowany. Kolory nie są jakieś zachwycające, bo należą do nich jakieś zgniłe zielenie oraz wyblakły bordo. Nie ma się co rozpisywać bo i tak większość modelarzy przemaluje go wg. własnego uznania, do czego zachęcam. W skład ramek wchodzą 33 części. Po ich złożeniu konstrukcja zyskuje wymiary 10cm x 22cm x 25cm. Ogólnie model jest odlany bardzo poprawnie. Obie połówki z której składa się kadłub nie są swoim odbiciem lustrzanym tak jak to miało miejsce w przypadku Ertla, aczkolwiek zasada składania jest prawie identyczna w porównaniu do swojego najstarszego brata. Każda połówka różni się od siebie mniejszymi lub większymi detalami. Oczywiście linie podziału są wklęsłe co na początku stanowi duży plus dla modelu. Niestety gdzieniegdzie są one całkiem spore. Z przyjemnością widziałbym na całym modelu takie linie jak np. na niektórych pocketach. Wtedy model znacznie zyskałby na jakości. Niestety chyba największym mankamentem modelu jest miejsce łączenia sekcji ładunkowej z talerzem sekcji silnikowej. Nie wiem, może to ja coś źle złączyłem, a może to wynika z wady fabrycznej modelu, ale szpara w miejscu połączenia tych dwóch elementów jest trochę duża, tak jakby nałożyć dwie blachy jedna na drugą. Nie wygląda to zbyt ładnie. Obawiam się też, że użycie szpachlówki na niewiele się zda. Możliwe, że odcięcie bolców mocujących i ręczne ustawienie tych części coś wniesie pozytywnego. Ale tak jak pisałem wcześniej. Jest to najbardziej widoczne i rażące niedociągnięcie ze strony niemieckiej firmy.
Płaty nośne, wsporniki i wnęki. Tu kolejny raz chciałoby się ujrzeć nieco więcej detali. Wnęki w kadłubie jak i wsporniki mocujące płaty są odlane w stopniu średnim. Spokojnie można by było wykazać się większą ilością detali, a tak mamy jedynie kilka wypukłości o kształtach zbliżonych do oryginału.
W tym momencie przyszła kolej na tył statku. Tak, to zdecydowanie najlepiej zagospodarowane miejsce, z szeregiem detali. Jak porównywałem Revella z Ertlem to na tym drugim było ich nieco mniej. Ale jestem pewien, że puste miejsca nad głównymi silnikami oraz na samym szczycie można by było spokojnie przemienić nawet w jakieś proste linie podziału. Zdecydowanie lepiej by to wyglądało niż teraz. Bardzo mi się podobał dół tylnej powierzchni oraz silniki. Bardzo fajnie to wszystko wygląda przy takiej ilości występków i nieregularnej przestrzeni. Aż by się chciało by w podobny sposób była pokryta reszta statku. Tu twórcom należy się duży plus bo naprawdę miło to wygląda. Niestety efekt psuje gładkość zewnętrznego pierścienia, która jest praktycznie płaska. Pozostaje własna inwencja i rycie linii podziału.
Model tak jak i pewnie inne wersje tego statku z innych firm, posiada kilka ruchomych części. Ot, taki dodatek urozmaicający całą konstrukcję. Pierwszą z ruchomych rzeczy są płaty stabilizujące, których to umocowanie zabrało mi trochę czasu. Kolejną częścią to oczywiście działka znajdujące się na końcu konstrukcji kadłuba. Swoją drogą, one są chyba jedną z najładniej wykonanych części w całym statku. Wszystko bardzo fajnie wygląda. Ostatnią rzeczą ruchomą w pojeździe Fetta jest…owiewka kabiny. Jest ona umocowana na bolcu i łatwo można ją odgiąć. Zbytnio nie wiem czemu miałby służyć taki zabieg. Na początku myślałem sobie, że będzie można wyjąć pulpit z figurką Boby by ustawić całość w pozycji do lądowania. Niestety nie. Pulpit ten nijak nie chce się dać wyjąć. Blokuje go konstrukcja kadłuba. Hmm…dziwny zabieg bo przez coś takiego owiewka kabiny posiada niepotrzebne naddatki tworzywa, i zamiast być idealnie płaska, widać dodatkową grubość co pogarsza efekt przeźroczystości. A teraz jeśli już jesteśmy w tym temacie. Wnętrza kokpitu, tak jak i większość elementów modelu też nie grzeszy ilością szczegółów. Pulpit sterowniczy zawieszony jest w powietrzu, przez co wygląda to trochę dziwnie. Dobrze przynajmniej, że całość jest w dość głębokiej wnęce, i nie rzuca się to zbytnio w oczy. Gorzej będzie jeśli pomalujemy całość na jakiś jaśniejszy szary. Będziemy przez to zmuszeni do ręcznego dorobienia jakiejś skromnej drabinki.
Na koniec dodam jeszcze, że jakoś średnio mi się podoba ogólna bryła Slave’a . Na pewno, patrząc z boku, jest nieco bardziej płaska niż Ertla. Nie wiem, możliwe, że taka miała być, a może to kolejna wada modelu. Będę musiał to jakoś sprawdzić.

Wrażenia końcowe.
Na początku byłem bardzo „na tak” dla tego produktu od niemieckiej firmy. Możliwe, że było to spowodowane tym, że nie miałem go do tej pory w swojej kolekcji i polowałem by go dostać. Teraz po całym przeglądzie sytuacji, gdy czytam samego siebie to muszę stwierdzić, że model nie jest najlepszym na świecie. Można było się bardziej postarać przy tworzeniu do niego form. Tym samym cena ponad 100 pln za niego jest wg. mnie zbyt wygórowana. 70-80 byłaby ok, natomiast w przypadku cen jakie serwuje nam np. Smyk, to zdrowe przegięcie cenowe. Owszem dla osób z dużą wyobraźnią i dużą ilością czasu na przeróbki będzie wystarczający, natomiast dla Finemoldowych koneserów stanie się jedynie stekiem przekleństw i wielkim rozczarowaniem. Możecie wybrać sami, zależy tylko jak jesteście wymagający w stosunku do modeli jakie wykonujecie. Życzę przy dokonywaniu wyboru dużo pozytywnej Mocy, która będzie Was prowadzić.

Podoba Ci się ten artykuł? Dołącz do nas na Facebooku

Możliwość komentowania została wyłączona.